Góry Słonne zawdzięczają swoją nazwę wodom solankowym, które służyły do warzenia soli jeszcze na początku XIX w. Obecnie przyciągają turystów wspaniałymi widokami na dolinę Sanu, jeziora Solińskie i Myczkowskie, najwyższe szczyty bieszczadzkie oraz Pogórze Przemyskie, gdzie funkcjonuje Hotel Arłamów z bogatą bazą sportowo-rekreacyjną.
Bezmiechowa — kolebka polskiego szybownictwa
Drogą z Leska można dotrzeć do szybowiska w Bezmiechowej, która jest kolebką polskiego szybownictwa. To urokliwe miejsce w Górach Słonnych, z rozległym widokiem na okolicę, położone na szczycie Kamionki (631 m n.p.m.) odkrył w czasie wakacyjnego pobytu Wacław Czerwiński, wówczas student Politechniki Lwowskiej, a późniejszy konstruktor szybowcowy. Rok później pobito tu rekord Polski w długości lotu szybowcowego, a w 1933 r. uruchomiono kolejne szybowisko w Ustianowej, gdzie powstał wojskowy obóz szybowcowy, z którego wielu szybowników zostało pilotami wojskowymi słynnej Dęblińskiej Szkoły Orląt.
Szybowcowi rekordziści z Bezmiechowej
W latach 30. Bezmiechowa stała się miejscem szkoleń szkoły szybowcowej Aeroklubu Lwowskiego, gdzie były bite krajowe i światowe rekordy szybowcowe. W 1936 r. Kazimierz Antoniak, wzbijając się na wysokość 3435 m, a Bolesław Baranowski lecąc na odległość 332 km do Rumunii, ustanowili rekordy Polski. W 1937 r. Maria Modlibowska pobiła rekord świata w długości trwania lotu, krążąc przeszło dobę nad okolicznymi wzniesieniami, a w 1938 r. Tadeusz Góra ustanowił rekord świata w długości lotu, przelatując z Bezmiechowej aż pod Wilno (578 km), za co jako pierwszy Polak dostał medal Otto Lilienthala. Tadeusz Góra był pilotem myśliwskim w kampanii wrześniowej, a następnie walczył w bitwie o Anglię w dywizjonie 316. Szybowiska w Bezmiechowej i Ustianowej funkcjonowały do czasu wkroczenia wojsk niemieckich, które wywiozły sprzęt w głąb III Rzeszy, a hangary dla szybowców i inne budynki zniszczyły.
Bezmiechowa nie tylko dla szybowników
Na odrodzenie bieszczadzkiego szybownictwa trzeba było czekać aż do lat 90. XX wieku. Obecnie na szczycie Kamionki działa Akademicki Ośrodek Szybowcowy Politechniki Rzeszowskiej z zapleczem hotelowo-gastronomicznym. W ośrodku działa Międzyuczelniane Laboratorium Naukowo-Badawcze, a od 2009 r. Ośrodek Szkolenia Lotniczego. Dla wszystkich chętnych organizowane są szkolenia, treningi i loty widokowe prowadzone przez doświadczonych pilotów i instruktorów. A kto się boi latania w powietrzu, może dotrzeć do Bezmiechowej po to, żeby podziwiać zapierające dech w piersi widoki. Naprawdę warto.
Diabelski Kamień Leski
Wracając z Bezmiechowej, warto zatrzymać się na chwilę we wsi Glinne koło Leska, żeby zobaczyć pomnik przyrody nieożywionej. Dziwaczny ostaniec skalny, zbudowany z gruboziarnistego piaskowca krośnieńskiego, wznosi się około 20 m ponad powierzchnię wzgórza. Jedna z legend mówi o tym, że jest to efekt nieudanej próby zrzucenia przez diabła kamienia na kościół w Lesku. Inna opowiada o diable, który chciał zaludnić miasto Lesko „swoimi” ludźmi, ale gdy przelatywał z jakimś porwanym mieszczaninem w szponach, zabiły dzwony na Anioł Pański, diabeł upuścił człowieka, który po upadku skamieniał. Kolejna legenda opowiada o tym, jak pewna dziewczyna szła po wodę z Sanu dla swojej śmiertelnie chorej matki. Kiedy wracała, spotkała młodzieńca, z którym miło spędziła wieczór, zapominając o chorej matce. Matka nie doczekała się wody i umarła. W ostatnich słowach przeklęła córkę, mówiąc, żeby ta, która dla niej miała serce z kamienia sama skamieniała. I tak też się stało. Jeszcze jedna z legend mówi o synu wiedźmy, który zakochał się w pięknej dziewczynie z leskiego zamku. Ona jednak stale odrzucała jego zaloty. Matka postanowiła pomóc synowi swoimi magicznymi zaklęciami, ale poraził ją piorun i zamieniła się w Kamień Leski.
Szybowisko w Weremieniu
Wystarczy w Lesku przekroczyć San i skręcić na południe, by po chwili dostrzec drogę do szybowiska w Weremieniu. Obiekt położony obok wyciągu narciarskiego należy do Aeroklubu Rzeszowskiego, który kontynuuje przedwojenne tradycje lwowskiego szybownictwa. Weremień jest ośrodkiem szkolenia szybowników górskich, paralotniarzy i motoparalotniarzy. Turyści w Weremieniu mogą oderwać się od stresu i od ziemi. Organizowane są dla nich loty samolotowe i szybowcowe nad bieszczadzkimi szczytami. Możliwość spojrzenia z góry na skąpane w słońcu połoniny jest niezapomnianym przeżyciem. Podczas wiosennego Święta Latawca, każdy może obudzić w sobie dziecko. Nic więc dziwnego, że z roku na rok przybywa tam coraz więcej turystów.
Szybowisko w Żernicy Wyżnej
Żernica Wyżna położona jest na uboczu w dolinie potoku Ruchlin, w pobliżu drogi łączącej Lesko z Baligrodem. W 2013 r. powstało wielofunkcyjne Lądowisko Dolina Ruchlinu-Żernica. To najmłodsze z bieszczadzkich szybowisk funkcjonuje dzięki pasji Piotra Bobuli, geografa, miłośnika gór i pasjonata lotnictwa, który przybył w Bieszczady w 1990 r. i przyczynił się do reaktywacji bieszczadzkiego szybownictwa w Bezmiechowej, Weremieniu i Żernicy Wyżnej. „Przyprawiam ludziom skrzydła i spełniam ich marzenia” - mówi Piotr Bobula, a jego Lotnicza Bobulandia w Weremieniu i Żernicy Wyżnej zabiera ludzi szybowcami do podziwiania piękna bieszczadzkiej przyrody z lotu ptaka.
Żernica Wyżna — umarła wieś.
Ta opuszczona osada jest smutnym świadectwem powojennej historii tych ziem. Przed wojną Żernica Wyżna liczyła blisko tysiąc mieszkańców, z których większość była wyznawcami kościoła greckokatolickiego. Pozostała po nich tylko stara cerkiew. Pod koniec wojny uaktywnili się ukraińscy nacjonaliści. Ludność była dzielona według kryteriów przynależności religijnej. Katolików kojarzono z Polakami, a prawosławnych i grekokatolików z Ukraińcami. W lipcu 1944 r. banderowcy z UPA zamordowali w Żernicy Wyżnej grupę Polaków ze Średniej Wsi. Po wykryciu zbrodni przez polskie wojsko mieszkańcy zostali oskarżeni o współudział i zmuszeni do wygrzebania gołymi rękami ciał pomordowanych. W 1947 r. w wyniku „akcji Wisła” wysiedlono mieszkańców
Żernicy Wielkiej na Ziemie Odzyskane.
Bieszczadzkie połoniny, doskonałe warunki cyrkulacji powietrza i bliskość Politechniki Lwowskiej stworzyły przedwojenną Krainę Szybowisk. A może warto teraz wybrać się na lot szybowcem i spojrzeć na Bieszczady z wysokości chmur?