Historia Chatki Puchatka
Po II wojnie światowej na Hasiakowej Skale (1228 m n.p.m.), jednym ze wzniesień Połoniny Wetlińskiej wojsko zbudowało niewielki schron jako przygraniczny posterunek obserwacyjny. Mało kto dzisiaj wie, że wówczas obszar na wschód od doliny Sanu powyżej Soliny wraz z Ustrzykami Dolnymi należał do ZSRR. W 1951 r. Związek Sowiecki przeprowadził „regulację” granic z Polską i w zamian za urodzajne czarnoziemy i pokłady węgla w okolicach Sokala dał nam kamieniste połoniny i lasy w Bieszczadach. Posterunek obserwacyjny przestał być potrzebny i wojsko opuściło go kilka lat później. W 1956 r. obiekt przekazano PTTK na cele turystyczne. Krakowscy harcerze urządzili w nim „Tawernę”, do której jednak szybko się zniechęcili, przyjeżdżali tam również studenci. Schron turystyczny nie miał jednak gospodarza z prawdziwego zdarzenia, aż w 1964 roku zrujnowany budynek odkrył Lutek Pińczuk, legendarna postać tych gór.
Ludwik Pińczuk
Urodzony w byłej Jugosławii potomek polskich emigrantów z Galicji, którzy zamiast za ocean, wyruszyli za chlebem do zdobytej przez Austro-Węgry Bośni, po wojnie przybył na Śląsk i zatrudnił się w kopalni. Od 1959 r. przyjeżdżał w Bieszczady do pracy przy zbieraniu runa leśnego. W 1961 r. osiadł na stałe w zaadaptowanej ziemiance w Berehach (obecnie Brzegi Górne), pracował jako drwal, wypalał węgiel drzewny, zbierał jagody. Kupił konia i stał się bieszczadzkim kowbojem. „Mam konia z grzywą rozwianą, z podkowy błysnęła skra […] Mam szałas na połoninie piękniejszy niż w mieście dom. Już mówią o tym w Wetlinie i dziwią się, że ho, ho!” tak śpiewał o nim Tadeusz Woźniakowski w „Balladzie bieszczadzkiej”. Popularne anegdoty mówią, że Lutek Pińczuk wjeżdżał konno do restauracji Berdo w Wetlinie i zamawiał dwa piwa – jedno dla siebie, drugie dla swojego konia Karo ;-).
Losy Chatki Puchatka
Leonid Teliga, pierwszy Polak, który samotnie opłynął Ziemię (1967-69), wspomniał w jakimś wywiadzie, że podczas samotnego rejsu na jachcie „Opty" czuł się jak samotna Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. Ta nazwa spodobała się Lutkowi i tak już zostało. Lutek zamienił ruinę w najwyżej położone w Bieszczadach schronisko turystyczne. Kiedy w 1968 r. PTTK rozwiązało z nim umowę na prowadzenie schroniska, zaczął sprzedawać pamiątki i został ratownikiem GOPR. W 1986 powrócił na Połoninę Wetlińską, ponownie wyremontował schronisko i był jego gospodarzem do 2016 roku. Warunki w Chatce Puchatka zawsze były spartańskie i nie spełniały coraz ostrzejszych norm sanitarnych. Chatka dostawała coraz niższe oceny w turystycznych rankingach.
Chatka Puchatka w remoncie
Bieszczadzki PN, obecny właściciel obiektu, w 2015 r. otrzymał dofinansowanie na modernizację obiektu, która zaczęła się w maju 2020 roku. Chatka Puchatka została rozebrana i będzie postawiona od nowa, większa i nowocześniejsza. Na czas prac remontowych zmieniono przebieg szlaku turystycznego, by zapewnić dojazd na plac budowy. Nowa Chatka Puchatka ma być przestronniejsza, wyposażona w węzły sanitarne dla turystów, zbiornik na deszczówkę, panele fotowoltaiczne z akumulatorami magazynującymi energię elektryczną, ekologiczną kotłownię i oczyszczalnię ścieków. Niektórzy miłośnicy Chatki Puchatka obawiają się, że użycie ciężkiego sprzętu na Połoninie Wetlińskiej zniszczy przyrodę, a nowa chata z bali jodłowych nie będzie miała dawnego klimatu. Przekonamy się już jesienią 2021 roku, kiedy to mają się zakończyć prace remontowe.
Droga do Chatki Puchatka
Główny bieszczadzki czerwony szlak przez Połoninę Wetlińską przebiega od Kalnicy przez Smerek, Przełęcz M. Orłowicza, Osadzki Wierch i Hasiakową Skałę z Chatką Puchatka do Brzegów Górnych. Na jego przejście i powrót na miejsce początkowe trzeba poświęcić cały dzień. Rekompensują to przepiękne widoki na pasmo Otrytu, Połoninę Caryńską, Tarnicę i Dział.
Do Chatki Puchatka prowadzi kilka szlaków na tyle krótkich, by można je było pokonać w trakcie jednodniowego wypadu w Bieszczady:
z Górnej Wetlinki – najpierw szlak czarny, a potem żółty (1h 45 min);
z Brzegów Górnych – szlak czerwony (1h 30 min);
z Przełęczy Wyżnej – szlak żółty (1h 15 min).
Przy wejściu na szlak żółty dwa spięte głazy upamiętniają zmarłego w 1999 roku poetę, Jerzego Harasymowicza, który poświęcił Bieszczadom całe cykle swoich wierszy. Na dębowej tablicy można przeczytać fragment jego wiersza: „W górach jest wszystko, co kocham i wszystkie wiersze są w bukach...”
Zgodnie z wolą zmarłego, jego prochy rozsypano nad połoninami. Może właśnie na tym szlaku z Przełęczy Wyżnej inny poeta, Wojciech Belon, spotkał kolejną legendę tych gór, Władysława Nadoptę. To jemu Belon poświęcił tekst ballady „Majster Bieda”, śpiewanej przez Wolną Grupę Bukowina.
Kraina odosobnienia
„A góry nade mną jak niebo, a niebo nade mną jak góry…” (Wojciech Belon „Sielanka o domu”, z repertuaru Wolnej Grupy Bukowina). Bieszczady mają w sobie niezaprzeczalny urok swobody i wolności, nawet współcześnie, gdy stały się modnym terenem turystycznych wypadów. Te puste i dzikie tereny przyciągały i przyciągają nadal łowców przygód oraz amatorów ciszy, spokoju i oderwania się od cywilizacji. Poza sezonem turystycznym można przejść szlakiem, nie napotykając drugiego człowieka. Nie przypadkiem właśnie w położonym w u wrót Bieszczad Hotel Arłamów jest obecnie popularnym miejscem dla rodzin z dziećmi i aktywnym podróżników, którzy szukają wysokiej jakości pobytu i pięknych widoków.
Bieszczadzki zew
Na szlak prowadzący do Chatki Puchatka warto wybrać się w jakiś słoneczny jesienny dzień, gdy buki przybierają złote i czerwone barwy, a doliny wypełniają jesienne mgły. Można wtedy poczuć zew tych gór, a potem wracać na bieszczadzkie ścieżki pełne tajemnic i romantycznej przygody, gdzie czas płynie w rytmie serca. I wędrować po anielskich śladach jak w wierszu Adama Ziemianina „Bieszczadzkie anioły”, z muzyką Starego Dobrego Małżeństwa. „Anioły są wiecznie ulotne, zwłaszcza te w Bieszczadach. Nas też czasami nosi po ich anielskich śladach”.
Spakuj plecak i rusz na szlak. Zacznij swoją przygodę w Arłamowie.
Zapraszamy